x Uwaga!Moja strona kolekcjonuje ciasteczka.

wtorek, 17 listopada 2015

Zmiany, zmiany, zmiany!

Trochę się pozmieniało. Poza tym, że jestem już po ślubie, który był absolutnie cudownym przeżyciem [ byłam nawet w telewizji i pisali o mnie w gazecie :) ], znalazłam masę ciekawych kursów internetowych na temat prowadzenia projektów informatycznych, to jeszcze próbuję się odnaleźć w organizowaniu czasu dla mojego kochanego synka. Jak nie patrzeć ( i z przodu i z tyłu ) dziecko mi rośnie jak na drożdżach, coraz więcej rozumie i coraz bardziej podoba mu się, gdy poświęcam mu uwagę. Najlepiej jest wtedy kiedy mama patrzy tylko na niego. Choć sam też potrafi się sobą zająć, manifestuje jakiekolwiek zachowania przejawiające ignorancję jego osoby, po czym oddaje się rozmowie z tym, co aktualnie znalazł na ziemi ( najczęściej są to fragmenty chusteczek, na których uprzednio się wyżywał ). I tak mija szczęśliwe 15 minut spokoju :) Ach ta sielanka domowa.

czwartek, 15 października 2015

I po panieńskim

Wieczór panieński był przecudowny !!
Jeździłam limuzyną !! I całą noc spędziłam w klubie. tańczyłam, piłam i bawiłam się do rana.
Niestety nad ranem spotkała nie przykrość, ponieważ jeden z króliczków pokicał za tęczowy most.
Całą noc tańczyłam i nie nabiłam sobie żadnego guza, a na nieszczęście nad ranem, chcąc uratować króliczka, wyłożyłam się jaka długa na kafelkach w przedpokoju. Mam nadzieję że siniak do ślubu zejdzie. Może znacie jakieś skuteczne sposoby na pozbycie się siniaków?

sobota, 26 września 2015

Matka bezsenna

Bycie czyjąś mamą to wcale nie taki lekki orzech do zgryzienia. Na szczęście mam złote dziecko. Śpi kiedy chcę i nie marudzi za bardzo. Nie ukrywam, że przy jego obsłudze dość dużo pomaga mi mój Ukochany. Mój synek jest żywiołowym 5 miesięcznym bobasem, który ku zaskoczeniu całej rodziny usiadł sam gdy skończył 4 i pół miesiąca. Teraz próbuje już wstawać. Rośnie mały rugbysta jak nic. Babcia ( moja mama ) zmieniła się nie do poznania (przynajmniej jeśli chodzi o stosunek do mnie i do wnusia) . Zupełnie inny człowiek, jak to ktoś kiedyś mi powiedział: "Wystarczy dać komuś powód do życia a od razu widzimy inną osobę". Myślę, że to kwestia motywacji.

Co do bycia mamą, to godziny, w których udostępniam posty mówią same za siebie. Nie mogę spać, choć czasem jest tak, że padam jak betka i już nic mnie nie obudzi, Wtedy Tatuś nie ma wyjścia, musi się zająć naszą 7 i pół kilową latoroślą, której ani się śni żeby dalej leżeć. Tylko patrzeć jak wstanie na nogi. Choć Wojtek zupełnie wypełnia ostatnio mój świat ( robię naprawdę mało oprócz bycia kurą domową ). To czasem myślę także o sobie samej.

Z tego myślenia wykiełkował pomysł zawarcia małżeństwa, bo miałam już dość biegania po urzędach w celu autoryzacji faktu bycia matką mojego dziecka ( nosimy różne nazwiska, a to generuje tony papierolgii ). Więc postanowiliśmy z króliczym Księciem, że się pobierzemy. No dobra właściwie On postanowił, kiedy mi się oświadczył. Zapewne nie miał pojęcia, że nastąpi to tak szybko. Zgodnie z tradycją, że pierścionek jest ważny tylko rok, ślub bierzemy w przeddzień oświadczyn. Jakoś tak wyszło, bo nie mogłam się doczekać.

Kupiłam już sukienkę, ale taką zwykłą elegancką a nie ślubną ( ta zarezerwowana na ślub kościelny ). Został do umówienia fryzjer i makijaż. Tak po za tym trzeba jeszcze odebrać obrączki. Zaproszenia już rozesłane.

Nie wiem czy chcę mieć wieczór panieński, w sumie w moim życiu nigdy nie było szczególnie dużo przyjaciółek, no może oprócz dwóch. Więc nie wiem, z kim miałabym świętować. Chciałabym tego wieczoru zrobić coś, żeby nie myśleć o kawalerskim mojego lubego. Strasznie się go boję, nie wiem dlaczego, przecież to nawet nie moje święto. W sumie nie powinnam mieć żadnych obaw, bo przecież mu ufam. Ale jednak coś nie daje mi spokoju ( może ta groźba striptizu, bo moje ciało po ciąży wygląda, jak wygląda ). A wy co o tym myślicie? Zwłaszcza dziewczyny, czy też miałyście podobne obawy przed ślubem? Chciałabym także poznać zadnie Panów, którzy czytają (zwłaszcza, jeśli chcą mnie pocieszyć).


To tyle na dziś, może w końcu zasnę. Dobranoc!

sobota, 28 lutego 2015

Nowy dzień

Nie mogę spać, więc czekam na wschód słońca (tak wiem to jeszcze jakieś 3 h). Ale nie zrażam się długim czasem oczekiwania, ponieważ dziś zaczął się weekend.

Jak zwykle chciałabym ponarzekać, ale dziś będą to narzekania pozytywne.
Nie mam ochoty dołować siebie ani tym bardziej Was, moi czytaciele.

Co do narzekań, to mam do siebie samej straszny żal. Pewnie zastanawiacie się dlaczego, a no dlatego, że kurs z matematyki zdałam dopiero po 3 latach prób (musiał zmienić się prowadzący przedmiot, ponieważ z poprzednim się nie udawało). Ale są tego także jasne strony, kurs zaliczyłam na maksymalną ocenę i mogę być z siebie dumna, nie zważając na opinie poprzedniego pedagoga, że "nic nie umiem", oraz "nigdy się tego nie nauczę". Co jak co, ale podejście do studenta jest sprawą bardzo ważną. A niektórzy bardzo tę sprawę bagatelizują.
Na szczęście mi się udało (teraz został tylko jeszcze drugi semestr z matematyki, ale już się nie obawiam o ocenę, ponieważ wiem, że zostanę oceniona adekwatnie do mojej wiedzy, a nie przez zwykłe "widzi mi się").

Tak więc nauka Matematyki w poprzednim semestrze była czystą przyjemnością, a właściwie prostą powtórką tego co już wcześniej potrafiłam, lecz miałam za mało wiary w siebie, aby walczyć (teraz wiem że niepotrzebnie).

A teraz napiszę o czymś przyjemniejszym, mianowicie przygotowaniach w domu na przyjście mojego potomka.  Jak na przyszłą matkę przystało, włączył mi się instynkt macierzyński i zaczęłam nieuchronne przygotowania. Co prawda trochę się wymęczyłam, (odkurzyłam wszystkie żaluzje, umyłam podłogi, zaszalałam z organizacją planu porządków na cały tydzień) ale jest jeszcze tyle do zrobienia, że o tym nie myślę bo bym się załamała. Po prostu codziennie staram się, aby przygotowania te postępowały na przód.

Dziś to już chyba wszystko. Czeka mnie pracowity tydzień, ale nie obejdzie się także bez odrobiny kultury (mam taką nadzieję), ponieważ w Muzeum Narodowym szykuje się wernisaż wystawy fotograficznej. Ale o tym może w następnym poście :)

wtorek, 24 lutego 2015

I co z tego że zmiana ?

Witajcie moi czytaciele.

Niestety nie pisałam bardzo dawno, ponieważ w moim życiu działo się dość dużo.
Można by rzec, że za dużo jak na te niecałe dwa lata.
A jednak trochę się pozmieniało.

Niedługo urodzę dziecko. Tak dobrze przeczytaliście. Nie, nie oszalałam. Tak wiem, że najpierw powinnam skończyć studia. Ale tak już się ułożyło i takie widać moje przeznaczenie.
Sprawcą jest oczywiście króliczy książę, który oświadczył mi się w październiku ( dokładnie 18.10 ). O tym, że zmieniłam miejsce zamieszkania chyba też wcześniej nie wspominałam. Teraz mieszkam w dwupokojowym mieszkaniu z odpowiednią ilością miejsca na moje ukochane książki i mam wannę ( ja wiem, że dla niektórych to norma, ale mi moją zabrali podczas remontu łazienki jak miałam 7 lat i bardzo cierpiałam z tego powodu ).

Zamieszkaliśmy razem w sumie bardzo wcześnie ( po jakichś 4 miesiącach wspólnego spędzania weekendów ). Jednak mieszkanie w bloku to nie dla mnie ( czułam się jak kot i miałam ochotę skakać przez okno, a to 3 piętro było). Więc wynajęliśmy mieszkanko na osiedlu w zabudowie szeregowej. Z czego jestem bardzo zadowolona ( teraz zamiast aneksu mam normalną kuchnię ).

Data ślubu jeszcze nie ustalona, ale wiemy gdzie i mniej więcej kogo zaprosimy. Na szczęście sprawa dogadana. A co do przyszłych teściów, to w końcu poczułam się jak w rodzinie. Ktoś się o mnie martwi i zawsze pomoże jak trzeba. Moje życie stało się przez to mniej wypełnione narzekaniami, choć teraz mam więcej czasu by pisać posty. 

Na dziś wystarczy, może niedługo znów napiszę, ale tym razem opowiem o moich perypetiach z uczelnią i opiszę jak zabawna i przyjemna ( w odróżnieniu od poprzednich ) była sesja egzaminacyjna w tym roku.